Miało być po angielsku.. w sensie cały blog. Ale nie będzie, zdanie zmieniłam.
Miałam dziś jechać po wełnę na płaszcz, ale nie pojadę, bo pada.
No, ogólnie mam gorszy humor.. bo pada. A zapowiadali słońce.
Poza tym, za namową sąsiadki, złożyłam zamówienie na kolejne tkaniny, co oczywiście poprawia humor (znów będę mogła dołożyć do szafy kolejne tkaniny z myślą "a to na spodnie, a to na kieckę"...których nie ruszę kolejne miesiące, bo to nie dzianiny, a ja teraz przecież tylko z dzianin szyję, poza tym każda tkanina musi swoje odleżeć, to niemal rytuał).
No i prezent urodzinowy od Męża mojego kochanego (sprzed paru dni - prezent, nie mąż), w końcu trzeba używać!
Super! Nasi mężowie wiedzą jak uszczęśliwić żonę :) Dorota, ale wpadniesz do mnie jeszcze czasem? A w sumie teraz to ja mogę też przyjeżdżać do Ciebie na wspólne szycie :) Wspaniały prezent!
OdpowiedzUsuńNo pewnie! Jestem za, no i do mnie oczywiście zapraszam :) może jakoś w przyszłym tygodniu?
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dam radę w przyszłym tygodniu, ale na pewno dam znać, zgramy kalendarze :)
Usuń