Strony

wtorek, 26 maja 2015

Disappointment

Nie wiem czy Wy też, ale ja w każdym następnym numerem Burdy mam ostatnio tak samo: około 20. dnia każdego miesiąca przypomina mi się, że "niedługo przyjdzie! :)". Cieszę się, czekam, sprawdzam codzinnie skrzynkę, napięcie rośnie. W końcu - znajduję! Wyciągam świżutki numer i już fantazjuję kiedy go sobie w spokoju obejrzę (no przecie trza z dzieciem na spacer iść - B. zabieram ze sobą licząc na "wolne" pięć minut przy pisakownicy - nigdy się nie zdarza, ale nadzieją zawsze jest. Potem gotowanie obiadu itd. aż do wieczora). W końcu...jest! Mam czas, zasiadam wygodnie na kanapie, biorę gazetkę, pełen relaks, żadnych szans na przerwanie czytania. Zaczynam przeglądać, szybko przerzucam pierwsze strony, bo nie chcę oglądać miniaturek tego, co mnie czeka. Ostatnio pierwsze uczucie to lekkie rozczarowanie, ale nadzieja, że dalej "coś się znajdzie". Potem znudzenie, aż docieram do "dużych rozmiarów" i już wiem, że nic ciekawego nie ma. Ale oglądam od początku "a może jednak COŚ się znajdzie?" - nie, nic się nie znajdzie. Najciekawszy moment obecnego numeru stanowi krzyżówka na końcu. Obiecuję sobie nie kupować następnej prenumeraty. Już "Anna - moda na szycie" jest ostatnio dużo ciekawsza, choć tamte wzory są zazwyczaj bardzo proste. A może właśnie dlatego?


Poza tym - kiedyś chciałam znaleźć francuskie cięcie, żeby zrobić sobie wykrój na kieckę (tak ładnie się układa, nie?). W Burdzie - mission impossible (prawie, w końcu po dziesięciu gazetkach znalazła się jedna z suknią ślubną, gdzie takie cięcie było), natomiast jak przeglądam sobie Annę, to w co drugim numerze jest coś z takim cięciem.

Ostatnio kupiłam też Burdę dla dzieci - połowę tych wykrojów już miałam. To samo jest z Burdą - szycie krok po kroku - większość tych wykrojów jest w innych numerach (a prenumeruję dopiero drugi rok!). Wy też tak macie..?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz